Czy jeśli któryś z nas byłby na wysokim stanowisku, to czy nie pomógłby w potrzebie bratu/kuzynce/znajomemu/znajomemu znajomego* ? *(niepotrzebne skreślić). A dlaczego mielibyśmy mu nie pomóc, w końcu mamy możliwości i tyle.
Nikt już nie kojarzy takiej sytuacji z nepotyzmem i kumoterstwem, jesteśmy do tego przyzwyczajeni, a co więcej- akceptujemy to! Według mnie, jest to chore. Często do pracy nie zostaję przyjęty człowiek wykwalifikowany, bo jego miejsce zajęte zostało przez protegowanego szefa, i cholera z tym, że niedouczonego, a wręcz głupiego jak leming po trepanacji czaszki. Brak nam pewnej moralności etycznej. Człowiek powinien umieć oddzielić pracę od rodziny, a rodzina powinna to uszanować. Naciski ze strony familii potrafią zapędzić biednego człowieka w kozi róg.
Wszyscy powinniśmy przyjąć do wiadomości fakt, że traktowanie ludzi na rynku pracy musi być bezstronne. Tu powinny decydować kwalifikacje a nie koligacje. Wszyscy praworządni obywatele oburzeni są wszechobecną korupcją, lecz taki stan rzeczy tolerują, ba, co więcej, sami potrafią go sprytnie wykorzystywać. Przecież "ręka myje rękę", nieprawdaż?
Sprawy takie są piętnowane dopiero gdy wychodzą na jaw, vide sprawa posła Kłopotka. Idąc dalej- Waldemar Pawlak powiedział kiedyś, że nie widzi nic zdrożnego w zatrudnianiu rodziny. Czyli wszystko jest w porządku, tak? NIE, jasna cholera, nie! Póki wszyscy nie zmienimy naszej mentalności, nie wbijemy sobie do tych pustych głów, że takie zachowanie to najzwyklejsze oszustwo, nie będzie dobrze. To jest jak czerniak, który zjada politykę.
Było o nepotyźmie, teraz kawałek o kumoterstwie. Tu już nie mówimy o zatrudnianiu rodziny czy znajomych na stanowiska. Mówimy tu o małych przysługach, który teoretycznie nie znaczą wiele, lecz to przez te małe "uprzejmości" rozrasta się niesprawiedliwość społeczna. Podam jeden przykład. W mieście mym, załóżmy, że nazywa się Kałobrzeg, prezydentem zostaje były dyrektor pewnego LO (powiedzmy, że im. A. Mickiewicza). W kraju zima, nadchodzi czas studniówek. LO Mickiewicza, nie chce studniówki szkole, tylko w porządnym lokalu. I co robi prezydent miasta, nazwijmy go, np. Jasiu Piorunek? Jasiu wypożycza swej byłej szkole całkowicie darmo halę sportową, obiekt użyteczności publicznej, utrzymywany przez miasto. Szkoła nic a nic nie płaci za wynajęcia. A kto płaci? Pani płaci, pan płaci, wszyscy płacą. Ale przecież szkoła nie odmówi, to tylko taki miły gest, prawda? Taaak, a ja nazywam się Robin Hood i lubię chodzić w rajtuzach (no dobra, lubię). Teraz zadam kolejne pytanie- czy ktoś zwraca na to uwagę? Czy ktoś z tego LO się sprzeciwia? Absolutnie. Każdemu jest dobrze, prawda?
Kolejne przykłady, brane z głowy, lecz jak najbardziej prawdopodobne. Znajomi budują sobie dom na ciemnej wsi, niedaleko miasta. Niestety, dojazd jest bardzo, bardzo zły, droga błotnista i dziurawa jakby codziennie przeprowadzano tam zamachy bombowe. To co, że w ich okolicy są tylko 3 domy? Pomożecie? Pomożemy! I droga się robi, jak tu odmówić pryjaciołom. Jeszcze jak obiecają, że synka zatrudnią? No i już. Nikogo nie obchodzi, że parę kilometrów dalej jest dużo większe osiedle ludzkie, do którego prowadzi jeszcze gorsza droga. Tamto to był priorytet, a na to juz nie mamy funduszy. Przykre, ale jak najbardziej prawdziwe.
Panie i panowie, apeluję do was- zmiany zacznijmy od nas samych. Zachowania opisane przeze mnie w tym tekście są karygodne i nie do zaakceptowania. Zwracajmy na to uwagę i nie pozwólmy, żeby korzyści płynące z takich akcji przysłoniły nam sprawiedliwy, bezstronny, racjonalny osąd. Postarajcie się. W końcu żyjemy w państwie prawym i sprawiedliwym. Podobno...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
W drugim i trzecim akapicie w zasadzie dodałbym, że chodzi o urzędy i przedsiębiorstwa państwowe. Jeśli jest to podmiot prywatny, bez udziału skarbu państwa, to może zatrudnić szympansicę po mastektomii jako eksperta ds. kadr itp.
OdpowiedzUsuńW pozostałych kwestiach zasadniczo się zgadzam, choć wolę kalesony od rajtuz ;p